Perfumy męskie Yves Saint Laurent Y Eau de Parfum – recenzja, opinie i opis zapachu
Yves Saint Laurent Y Eau de Parfum poznałem w 2018, chwilę po premierze. Wpadłem do perfumerii „tylko pooglądać”, a skończyło się na solidnym teście na nadgarstku i szyi. Za kompozycję odpowiada Dominique Ropion i to czuć – nowocześnie, czyściutko, ale z charakterem. Pierwsze wrażenie? Chłodne jabłko i cytrus, szybki zastrzyk energii, a za chwilę wchodzi kremowa szałwia i gładkie, ambrowe drewno. Pomyślałem: idealny „jedna butelka na wszystko”, ale nie plastikowa woda z siłowni. Z czasem wracałem do niego na randki i do biura, bo po prostu robi robotę. Dziś to dla mnie jeden z bardziej pewnych, uniwersalnych zapachów w stylu „niebieskim”.
Jak pachnie Yves Saint Laurent Y Eau de Parfum – opis zapachu
Otwarcie to soczyste zielone jabłko z bergamotką i świeżym imbirem. Jest chłodno, lekko musująco, bardzo czysto. Po kilku minutach pojawia się duet geranium i szałwii – daje to wrażenie wysprasowanej koszuli i zadbanej skóry bez mydlanej nuty. Całość ma przyjemny, nowoczesny sznyt, bez retro klimatu.
Baza jest gładka i ciepła: ambrowe drewna, tonka i trochę kadzidlanego sznytu, który dodaje głębi wieczorem. Nie ma tu dymu ani ciężkich przypraw – raczej kremowa, lekko słodka chmura z czystą, męską linią. Z czasem jabłko przygasa, a zostaje przyjemny, drzewno-ambrowy podpis.
Dla kogo?
Dla gościa, który chce pachnieć świeżo i nowocześnie bez kombinowania. Wiek? Od studenta po czterdziestkę z hakiem – ważniejsze jest, czy lubisz czyste, lekko słodkie „blue” z szałwią i tonką. Jeśli kręci Cię niszowa dziwność albo totalny minimalizm, to Y EDP może wydać się zbyt grzeczny i „wypolerowany”.
Może też przeszkadzać ambrowo-drzewna, lekko syntetyczna aura w cieple – niektórym nosom brzęczy po godzinie czy dwóch. Jeśli masz alergię na ambroksanowe klimaty, obstawiam, że to nie będzie „miłość”.
Przeznaczenie
All-rounder: biuro, spotkania, randka, wyjście na miasto, casual i smart casual. Indoor i outdoor – działa w obu. Do pracy trzy–cztery psiki (szyja po bokach, klatka, ewentualnie tył karku), na wieczór można dobić do pięciu. Na siłownię bym nie brał, ale po pracy i na weekend – jak najbardziej.
Na lato czy na zimę?
Całoroczny, z najlepszą formą wiosną i jesienią. W chłodzie trzyma się bliżej skóry, ale projektuje równo i elegancko. W upał robi się bardziej słodkawo-dyfuzjny – wtedy dwa–trzy lekkie psiki i najlepiej wieczorem. Zimą daje przyjemne, ciepłe tło bez zadymienia.
Trwałość
Na mojej skórze 8–10 godzin, na ubraniach spokojnie do następnego dnia. Po 30 minutach jest głośniej, świeżo i z lekką iskrą imbiru. Około 120 minut wchodzi kremowa baza, projekcja nadal solidna na wyciągnięte ramię. Po 240 minutach siedzi bliżej, ale dalej zostawia ogonek przy ruchu.
Projekcja pierwsze 2 godziny jest „zauważalna bez krzyku”, potem stabilny półmetr–metr. W chłodzie projektuje krócej, ale równiej; w cieple potrafi wyskoczyć mocniej, dlatego kontroluję atomizer.
Prezentacja
Flakon ciężki, kanciasty, z ciemnogranatowym gradientem i charakterystycznym „Y” na boku. Korek siedzi pewnie, nie lata w torbie. Atomizer robi gęstą, równą mgiełkę – łatwo odmierzyć 3–5 psików bez zalewania się. Ergonomia na plus, butelka wygląda męsko i schludnie na półce.
Relacja cena/jakość
Za uniwersalność i osiągi – bardzo solidnie. To bezpieczny wybór, ale z sympatycznym charakterem jabłko–szałwia–tonka. Jeśli szukasz jednego zapachu „do wszystkiego” i nie chcesz się zastanawiać, Y EDP robi robotę. Jeśli natomiast liczysz na artystyczny odlot, lepiej iść w niszę, a tutaj wziąć po prostu próbkę do sprawdzenia.
Prywatne doświadczenia
Najmocniej czuję mix jabłka z szałwią i tę kremową, ambrowo-drzewną chmurę w tle – szczególnie po 1–3 godzinach. W biurze parę razy padło „ładnie pachniesz, co to?”, a na wieczornym wyjściu koleżanka trafiła, że „to chyba YSL”. Jeśli chcesz podobny klimat, ale inaczej podany, sprawdź Bleu de Chanel EDP i Versace Dylan Blue; z tańszych alternatyw sensowne są Missoni Parfum Pour Homme i Afnan 9AM.
Podsumowanie
Polecam, jeśli chcesz nowoczesny, czysty i uniwersalny zapach, który pasuje do większości sytuacji i daje dobre osiągi bez wysiłku. Nie polecam, jeśli męczy Cię ambrowo-drzewna baza i szukasz czegoś mocno niszowego. Nosi się łatwo, sprawdza się w pracy i po godzinach, a 3–5 psików załatwia temat. Jeśli wolisz budżetowo, obok warto powąchać Versace Dylan Blue, Missoni Parfum Pour Homme albo Afnan 9AM.

Nie jestem żadnym nosem z Paryża – mam zwykły, polski. Ale za to wiem, kiedy zapach robi robotę, a kiedy lepiej udawać, że to odświeżacz do łazienki. Uwielbiam świeżaki i żywice, nie cierpię przesłodzonych ulepków. Piszę tak, jakbym gadał z kumplem przy piwie – bez zadęcia, bez marketingowego bełkotu. W mojej kolekcji są zapachy od klasyków po dziwne nisze, ale zawsze sprawdzam je na własnej skórze… dosłownie.