Perfumy damskie Mugler Alien Eau de Parfum – recenzja, opinie i opis zapachu
Alien znam od czasów studiów – moja kuzynka pachniała nim na imprezach, a ja pytałam: co to za fioletowa magia? Później sama kupiłam flakon i przepadłam. Zapach wszedł na rynek w 2005 roku, a stworzyli go Dominique Ropion i Laurent Bruyère. Pierwsze wrażenie: gęsty jaśmin, ciepło, trochę “kosmiczna” poświata – trudno pomylić z czymkolwiek innym. Na mnie startuje potężnie, ale szybko układa się w hipnotyczną, ambrową chmurę. To perfumy z charakterem – nie wyciszone tło, tylko obecność. Lubię je nosić, gdy chcę dodać sobie odwagi i wieczornej elegancji. I od razu uprzedzam: z Alienem liczy się umiar – dwa psiknięcia robią robotę.
Jak pachnie Mugler Alien Eau de Parfum – opis zapachu
Na starcie czuję soczysty jaśmin sambac – kremowy, lekko “słoneczny”, wręcz świecący. Nie ma tu cytrusowej głowy, tylko od razu kwiatowy atak, który potrafi zaskoczyć. Po chwili dołącza ciepło: coś między białą ambrą a miękkim, kaszmirowym drewnem.
W sercu robi się gładko i zmysłowo – jaśmin pulsuje, a drzewno-ambrowa baza powoli przejmuje stery. Finisz jest aksamitny, suchy, “skórzasto” ciepły, z wyraźnym śladem ambry i cashmeranu. Całość to jasny, świetlisty kwiat na miękkim, bursztynowym kocu.
Dla kogo?
Dla osób, które lubią wyraziste białe kwiaty i nie boją się projekcji. Wiek? Powiedziałabym 20+ w górę, bardziej kwestia stylu niż metryki: wieczorowe stylizacje, skóra, jedwab, ciemne kolory – tu Alien błyszczy. Jeśli kochasz minimalne, świeże perfumy do biura, możesz się z nim nie dogadać.
Co może przeszkadzać: indoliczny akcent jaśminu (bywa “dziki”) i syntetyczne ciepło cashmeranu. Osoby wrażliwe na cięższe składy mogą czuć zmęczenie po kilku godzinach. Dlatego test na skórze jest obowiązkowy.
Przeznaczenie
To wieczór, randka, wyjście, teatr, kolacja – zarówno indoor, jak i chłodniejszy outdoor. Do pracy tylko mikro dawka i raczej w chłodniejsze dni. U mnie najlepiej sprawdzają się 2 psiknięcia: jedno na tył karku, drugie na szalik lub płaszcz. Trzecie to już “tryb komety”, więc robię je tylko na otwarte powietrze.
Na lato czy na zimę?
Alien kocha jesień i zimę. W chłodzie jest kremowy, elegancki, długodystansowy. W upałach potrafi dusić – wtedy max jedno psiknięcie na ubranie lub włosy i najlepiej wieczorem. Wiosną działa super na nocne wyjścia; latem traktuję go ostrożnie i szukam wiatru.
Trwałość
Na mojej skórze 10–12 godzin, na ubraniach potrafi zostać do kolejnego prania. Po 30 minutach: biało-kwiatowa, świetlista kopuła. Po 120 minutach: cieplejsza, bardziej ambrowo-drzewna aura z jaśminem w tle. Po 240 minutach: bliżej skóry, ale w ruchu wciąż zostawia smugę.
Projekcja jest mocna przez pierwsze 2–3 godziny, potem schodzi do średniej, ale ślad nadal czuć. Na suchej skórze pomaga balsam bezzapachowy pod spód. Na swetrach i szalach trzyma się jak zaczarowany.
Prezentacja
Fioletowy flakon w formie “talizmanu” wygląda jak oszlifowany ametyst ze złotymi akcentami. Leży w dłoni pewnie, choć jest gładki. Atomizer daje gęstą, równą mgiełkę, łatwo kontrolować dawkę. Korek jest zintegrowany z bryłą, więc nic nie gubię w torebce. Refillable – lubię to, bo flakon żyje długo.
Relacja cena/jakość
Jak na moc i charakter – bardzo dobra. Wystarczą dwa psiknięcia, więc zużycie jest powolne. Różne partie mogą pachnieć nieco lżej lub ciężej, ale ogólna jakość i rozpoznawalność trzymają poziom. Jeśli szukasz “jednego wieczorowego podpisu”, to jest kandydat.
Prywatne doświadczenia
Najmocniej czuję świetlisty jaśmin i miękką, ambrową poświatę – czasem aż “aksamit” na skórze. Komplementy wpadają często, ale zdarzyło mi się też usłyszeć w biurze prośbę o lżejszą rękę, więc nauczyłam się rygoru: 2 psiknięcia i koniec. Na randkach działa jak magnes, na plenerowe imprezy – petarda, bo nie ginie w tłumie. Lubię go też kłaść na szal – zapach pięknie faluje przy ruchu.
Podsumowanie
Polecam, jeśli kochasz białe kwiaty, ciepłą ambrową bazę i perfumy z charakterem. Nie polecam, jeśli wolisz dyskretne cytrusy lub masz wrażliwą głowę na intensywne kompozycje. Najlepiej wieczorem i w chłodniejsze pory roku, z umiarem w dawkowaniu. A jeśli chcesz podobny klimat lub lżejsze/tańsze podejście, to sprawdź:
- Podobny vibe: Givenchy Ange ou Démon EDP (bardziej waniliowy, mniej “kosmiczny”), Roberto Cavalli EDP (jaśmin z bursztynem, cieplejszy).
- Tańsze alternatywy: Zara Violet Blossom (krótsza trwałość, ale jasminowo-ambrowy klimat), Ajmal Aurum (jaśmin-ambra w lżejszym, łatwiejszym wydaniu).

Autorka bloga zapachyzklasa.pl, stawia sobie za cel pomóc jak największej ilości osób odnaleźć swój zapach. W wolnych chwilach oprócz eksperymetów perfumeryjnych jeździ na rowerze i uczy się latać szybowcem. Ma 27 lat, dwójkę dzieci i psa.